W pułapce dwójmyślenia
Czy to, co uważamy za prawdę, rzeczywiście nią jest? 🗣 Czy nie zagubiliśmy się w wygodnym światku gotowych poglądów...
I zawsze wtedy przypominam sobie pewien kawałek. Bardzo lubię, od czasów szczenięcych, dużo starszy ode mnie utwór zespołu Dezerter – z lat 80 -o „czterdziestoletniej młodzieży”:– „Zgredzi w garniturach, zapleśniałe baby, śpiewają o problemach, których my nie znamy”. Słowa te zostały napisane przez Krzysztofa Grabowskiego (nie mylić z Grabażem ze „Strachów na Lachy” i „Pidżamy porno”), gdzieś w połowie lat 80. W czasach kiedy polskie media, dwa kanały telewizji reżimowej i gazety, o które ludzie zabijali się w kioskach, wypełniali partyjni, etatowi „młodzieżowcy” w rodzaju Aleksandra Kwaśniewskiego, albo rozmaite wyfiokowane damy, dostarczające rozrywkę z ekranu… no w sumie często te same co teraz. Oczywiście w latach 90. utwór był jak najbardziej aktualny, kiedy „Siema” Jurek Owsiak, rocznik 1953, zachowywał się w telewizji jakby zwiał na wagary ze szkoły. I kiedy dobrze zaczętą w PRL karierę kontynuował „antysystemowy” młodzieniaszek Kuba Wojewódzki z prokuratorskiej rodziny, rocznik 1963.
Tak czy siak, obserwując obydwu panów, ale też i moich niektórych znajomych, mam wrażenie, że jedna rzecz w piosence „Dezertera” się zmieniła. My teraz już mamy młodzież 50-letnią i 60-letnią i to – co najgorsze – ciągle o tych samych nazwiskach. Czasem ta młodzieżowość bywa naprawdę dość żałosna, jak widok wspomnianego pana Kuby W. wędrującego przed obiektywami paparazzi z opuszczonymi spodniami, na które moda wzięła się ponoć od amerykańskich więziennych „cweli”, a podbijała świat wraz z hip-hopem dwadzieścia lat temu. No dobrze, zejdźmy na chwilę ze staruszków i zajmijmy się moimi czterdziestoletnimi rówieśnikami.
My teraz już mamy młodzież 50-letnią i 60-letnią i to – co najgorsze – ciągle o tych samych nazwiskach.
Proponuję koleżance bilety na koncert czeskiego barda Jaromira Nohavicy. – Zwariowałeś, nie jestem jakąś babcią, a potem sala na koncercie wypełniona w dużym stopniu ludźmi o 10 lat młodszymi od niej, bo przecież wielu ludzi słucha dużo starszej od nich muzyki. Z drugiej strony, właśnie mamy modę na muzykę retro, piosenkę przedwojenną, z hukiem wrócili pośmiertnie Niemen, wracają Skaldowie. Ale jak to wytłumaczyć komuś kto zatrzymał się na klubach techno? Znajomy z kolei wpada na poważne spotkanie biznesowe. Gadamy z poważnymi ludźmi o pieniądzach, a on jest w dresie! Ma niebieskie trampki i świetnie do niebieskiego dopasowaną jakąś bluzę w kolorach brazylijskiej reprezentacji piłkarskiej, kiedyś, mniej więcej w okolicach Mundialu we Francji, się takie nosiło. Ale nie ma już Mundialu we Francji i goście patrzą na niego jak na idiotę.
Na spotkanie ze studentami przychodzi dziennikarz lajfstajlowy. Facet ładnych parę lat starszy ode mnie. Opowiada im – przeklinając – wyłącznie o seksie i narkotykach. Jakby media się do tego sprowadzały. Chce wyjść na luzaka. – Stary oblech – komentują potem zażenowane studentki.
Można by tak mnożyć. Chyba więc lepiej nie być „czterdziestoletnią młodzieżą” z godnością spojrzeć na zmarszczki w lustrze, założyć koszulę i marynarkę, i czerpać z rozkoszy jakie nieraz dają doświadczenie i ten czy inny wiek. Nie da się ukryć, że pieniądze i zdrowie się do tego przydają. Ale i bez nich potrafi być nieźle. W końcu Was też to wszystkich kiedyś czeka. Młodszy niż jest nikt nie będzie.
Poprzedni felieton: