W pułapce dwójmyślenia
Czy to, co uważamy za prawdę, rzeczywiście nią jest? 🗣 Czy nie zagubiliśmy się w wygodnym światku gotowych poglądów...
Skąd się bierze chamstwo? Podobno brak wychowania wynosi się z domu. Ale mam na ten temat teorię uzupełniającą: chamstwo jest dodatkiem do zawodu urzędnika. Zjawisko to zaobserwowałem podczas miesięcznej podróży po Wietnamie i Kambodży. Zasadniczo ludzie w obu krajach są bardzo mili. Kambodżanie są wręcz najsympatyczniejszymi istotami, jakie kiedykolwiek spotkałem. Troskliwi (obcy ludzie zwracali uwagę, że mój śpiący w wózku synek ma odkrytą nóżkę, co mogło go narazić na poparzenia słoneczne), pomocni (maluch chce zrobić kupę w moim domu, bo nie ma gdzie? Ależ bardzo proszę), grzeczni, uśmiechnięci i z wzruszającą ufnością w oczach. Wietnamczycy są znacznie mniej otwarci, ale zasadniczo również poczciwi. Oczywiście nie wtedy, gdy jadą na swoim skuterku. Nie ma wtedy mowy o grzecznościach, ustępowaniu z drogi czy zwalnianiu. Przejście przez dużą ulicę w Sajgonie z dzieciakiem na barana było jedną z bardziej kozackich akcji w moim życiu. Moja żona do dziś mdleje, gdy widzi nadjeżdżający na nią rój motorowerów. A zatem zwykły Khmer, czy zwykły Wietnamczyk, z którym obcowaliśmy był cudownym okazem gatunku ludzkiego. Wystarczyło jednak, by założył jakiś uniform oznaczający urzędniczą godność, a chamiał natychmiast. Jeden, jedyny cham, jakiego spotkałem w Kambodży to był pograniczniak kontrolujący paszporty w Siem Reap, nieopodal Angkor Watu. Był to też jedyny Khmer, który wyglądał jak wieprz. I tak się też zachowywał. Pogardliwymi ruchami dłoni przyzywał kolejne mróweczki z paszportami, nie odpowiadał na powitania, a miną wyrażał zniesmaczenie, że musi obcować z tak podłym gatunkiem. Po czym gdy wbił już należną pieczątkę, odprawiał podczłowieka ruchem ręki, którego pozazdrościłby sam Ludwik XIV Król-Słońce. To jednak prawda, że władza – nawet najmniejsza – psuje człowieka. To bydlę w mundurze nie miało absolutnie nic wspólnego ze swymi niewinnymi krajanami. W Wietnamie jest podobnie z jednym zastrzeżeniem. To kraj socjalistyczny. Przynajmniej w teorii. Owszem, widać czerwone gwiazdy i portreciki Ho Chi Minha, ale to jedyne atrybuty czerwonej przeszłości. Poza tym Wietnam jest do cna kapitalistyczny: królują dolary, handluje się wszystkim i wszędzie, wielkie neony Sanyo i innych firm płoną na miejskich drapaczach chmur, a na głównej ulicy Sajgonu królują salony Prady i innej srady. W dodatku pojawiają się już spasione dzieci, będące jawnym dowodem bogacenia się obywateli. Wszystko jest w Wietnamie kapitalistyczne z małym wyjątkiem. Mentalność, to jest ta pozostałość socjalizmu, której najtrudniej się pozbyć. Więc niby handlują i chcą zarabiać, ale jeśli tylko mogą, zachowują się jak ekspedientka w mięsnym w roku 1984. Pokazują ci, żeś nikim. Oczywiście tylko wtedy, gdy coś od nich zależy. My takiego traktowania doznaliśmy w zupełnie niewinnym przybytku zwanym wesołym miasteczkiem. Wejście do niego było okropnym błędem, co pracownicy lunaparku dawali nam do zrozumienia przez cały nasz pobyt. Najpierw nie dostrzegali nas przez dwadzieścia minut, mimo że byliśmy jedynymi gośćmi, którzy dość stanowczo próbowali ich wyrwać z letargu. A potem robili taką łachę, jakby byli najpopularniejszą smażalnią ryb nad Bałtykiem w deszczowe lipcowe popołudnie. Także alfonsi nie wyzbyli się jeszcze socjalistycznej mentalności. Gdy proponują ci „beautiful young girl” są przemili, acz ohydnie się ślinią. Kiedy odmawiasz, patrzą na ciebie jak na robaka. Rządzą dolary, ale socjalistyczny wirus cały czas wżera się w mózgi.
Terror w Kambodży – co wydarzyło się w Kambodży? Czytaj w Magazynie Koncept.