Z Sieradza do Ligi Mistrzyń. Wywiad z Patrycją Balcerzak.
Wielokrotna reprezentantka Polski w piłce nożnej opowiada, jak zaczęła się w jej kariera, jakie różnice występują między ligą niemiecką...
Wiosna zwiastuje dla ciebie kolejny sezon maratońskiego szału? Naukowcy twierdzą, że jeśli biegasz długie dystanse dla zdrowia, to lepiej przeczekaj wiosnę na kanapie przed telewizorem. Efekty będą podobne.
"Znów przyjdzie maj, a z majem bzy/I czekać mam, na lepsze dni/Znów przyjdzie mi nosić przykrótkie sny" – głosi popularna piosenka. Jednak w ostatnich latach w Polsce coraz mniej osób dośpiewuje o tym, że "do lata będę szła". Bo nad Wisłą chodzenie jest absolutnie passe. W Polsce, gdy śniegi stajają, w pełni zaczyna się sezon na bieganie. Czyż nie należy tego chwalić, zamiast drwić? Że promocja zdrowego stylu życia, aktywności, szczupłej sylwetki, psychicznego szczęścia? Niekoniecznie. Jak pokazują ostatnie badania (o dziwo duńskich, a nie amerykańskich uczonych), w zdrowotnym pojedynku na linii zapaleńcy biegania kontra kanapowe lenie wynik nie jest jednoznaczny. Naukowcy wskazują, że w wielu przypadkach szanse na zdrowsze i dłuższe życie mają tłuścioszki przed telewizorami, oglądający wieczorną relację z maratonu niż spoceni sportowcy na ekranie.
Idź na basen
To, że bieganie dla Polaków to obecnie nie konkurencja olimpijska a codzienność, świadczą statystyki. Według nich, za biegaczy uważa się 3 mln osób, 40 proc. Polaków w wieku 16-65 deklaruje, że biega przynajmniej raz w miesiącu. A że to nie tylko przechwałki, niech świadczą półki pełne akcesoriów dla biegaczy nie tylko w sklepach sportowych, ale i w placówkach Biedronki, Lidla czy Tchibo. Do tego rokrocznie wyprzedane wszystkie miejsca startowe w największych kilkunastu maratonach i półmaratonach w Polsce. Największy z nich – PZU Maraton Warszawski w dekadę zwiększył liczbę uczestników niemal 20-krotnie, do ponad 8 tysięcy. I tu właśnie do sprawy wkraczają duńscy naukowcy, twierdząc, że bieganie maratonów to nie jest najmądrzejsza rzecz pod słońcem. Zamiast ekstremalnego wysiłku polecają jogę, pływanie lub po prostu… leżenie na kanapie. Skąd takie wnioski?
Serce ty moje
Badanie opublikowane niedawno w "Journal of the American College of Cardiology", najlepiej podsumowuje jeden z jego autorów, dr Peter Schnohr, kardiolog z jednego z kopenhaskich szpitali.
– Długotrwały, intensywny trening może prowadzić do wielu chorób, szczególnie serca, mięśni i stawów – kwituje Duńczyk i przytacza wyniki 12-letnich badań na grupie 5 tysięcy osób z czego 20 proc. stanowili biegacze.
Okazało się, że ci uprawiający biegi 2-3 razy w tygodniu, łącznie przez 2-3 godziny i poruszający się z prędkością nie wyższą niż 8-10 km/h żyją zdecydowanie dłużej niż zatwardziali kanapowicze. Brawo! A co z hartami, biegającymi niemal codziennie, pozującymi co weekend do selfie z kolejnymi medalami za świetne wyniki w zawodach amatorów? Tu dr Schnohr nie ma dobrych wieści.
– Okazuje się, że żyją oni nawet krócej niż kanapowicze – podsumowuje uczony i cytuje podobne ustalenia tęgich głów z Wysp Brytyjskich i Stanów Zjednoczonych.
Szuranie duchem
Amerykański „Huffington Post”, w kontrze do maratońskiego szału, zaproponował 26 argumentów za tym, by nie biegać tak długich dystansów (maraton liczy sobie właśnie ciut ponad 26 mil). Jednym z nich jest przypomnienie o sile endorfin, uwalniających się podczas biegu. Te zaczynają wygasać już po około 60 minutach wysiłku, zatem pozostałe 2-3 godziny szuramy po asfalcie walcząc sami ze sobą, z bólem kolan, brzucha, rąk. Wcześniej okupujesz to i tak obcinaniem życia towarzyskiego lub rodzinnego (w końcu kiedyś te 70 kilometrów tygodniowo trzeba wybiegać) oraz zaczynasz przemeblowywać domowy budżet tak, by wysupłać kolejny 1 tys. zł na 3 pary butów, które za cztery kwartały wyrzucisz do kosza. Do tego często zdarza się, że jako zapalony biegacz wcale nie tracisz brzuszka. Więcej – twój organizm wytwarza ekstra warstwy tłuszczu by mieć się czym karmić podczas wyczerpującego wysiłku. Są też przypadki, w których bieganie w ekstremalnej formie może zamienić się w… uzależnienie. Biegaczom pozostaje jeden, żelazny argument – że właśnie te przeciwności hartują ducha sportowca, kształtują jako człowieka. Tu naukowcy i kardiolodzy przytakują, jednak z jednym „ale”. Radzą, żeby bieganie na długie dystanse potraktować jako jednorazowe hartowanie: przebiec, odhaczyć, zapamiętać. I jeśli powtarzać, to nie kolejny maraton a rzewne piosenki na kanapie, z pilotem w ręce.