Bezpieczny powrót wątpliwy
Czy wiesz, że w 1939 ogłoszono poszukiwania "ludzkich torped" w Polsce! 🌍❓(Chętnych wcale nie brakowało) Dlaczego dzisiejsi ludzie (szczególnie...
Pamiętasz w dziecięcych zabawach budowanie bazy? Mogło to być budowanie fortu z poduszek i koców w salonie czy kuchni albo też szałasu, czy chatki poza domem. A może w grach komputerowych była baza? Co ją charakteryzowało? Baza to azyl, ochrona przed zagrożeniami zewnętrznymi. To właśnie bezpieczeństwo jest kluczowym aspektem, który nadawał bazie wyjątkowy charakter.
Było to miejsce odmienne od tego, co wokół. W bazie też panowały nieco inne zasady, niż w otaczającym świecie. Twórcy bazy kreowali trochę świat według swojego „widzimisię”, dzięki czemu była ona miejscem przyjaznym, a nawet komfortowym (mimo że mogła być z patyków) dla osób, które ją tworzą.
Czy po przekroczeniu dorosłości koniec z tworzeniem bazy? Tę z koca i poduszek rzeczywiście można już sobie odpuścić, ale taki azyl warto mieć. Czy taka baza ma się jakoś do tematu związków? Z pewnością! Bo to kwestia obecności i relacji może często (choć nie zawsze) mieć większe znaczenie niż fizyczne miejsce azylu.
W jednym z amerykańskich seriali pokazano małżeństwo, w którym bardzo ładna kobieta (ktoś mógłby rzec, że chodząca dziesiątka) związała się z mniej atrakcyjnym mężczyzną (w skali zapewne gdzieś w połowie stawki). Żona zapytana przez siostrę o to, dlaczego to ten mężczyzna, odpowiedziała, że tylko przy nim może być w pełni sobą. W każdej inne przestrzeni: zawodowej, rodzinnej, naukowej zawsze wymagano, by była kimś innym, lubiła coś innego i działała inaczej, podczas gdy przy swoim mężu zawsze może być sobą.
Tu nie trzeba większego komentarza: to idealne wyjaśnienie bazy. Teraz można się zastanowić nad własnym podejściem do relacji i związków. A konkretnie warto sobie zadać pytanie, czy ktoś, z kim jestem albo będę, będzie mógł być przy mnie sobą? Świadomie zadałem pytanie w tę stronę. Przypuszczam po prostu, że odpowiedź na pytanie o to, czy ja będę mógł być przy kimś sobą, człowiek zadaje sobie intuicyjnie i także intuicyjnie na nie odpowiada.
Zarówno wtedy, kiedy jesteśmy już w relacji z kimś bliskim, jak i wtedy, gdy jej szukamy, ważne jest, byśmy w pewien sposób uzdalniali się do bycia w związku. W związku z tym, konieczna jest z naszej strony tolerancja i akceptacja. Zakładam, że różnica między postawami jest oczywista i nie trzeba jej tłumaczyć. Jeżeli wskazuję, że pożądana jest sytuacja, w której jesteśmy sobą w relacji, to nie jest to w żaden sposób zachęta do rezygnacji i rozwoju, walki z wadami i budowania własnego charakteru. Więc każdy człowiek jako niedoskonały będzie popełniać błędy, przy których pożądana będzie tolerancja bliskiej osoby, podczas gdy na co dzień podstawą relacji powinna być właśnie akceptacja.
Zwróćmy uwagę, że lata temu przeciętny nasz rówieśnik miał dużo mniejsze możliwości nawiązania relacji międzyludzkich. Ograniczenia komunikacyjne sprawiały, że grupa znajomych nigdy nie mogła dojść nawet do części tego, co dziś osiągamy, np. wśród znajomych na facebooku. Mimo to szczęśliwych relacji udawało się stworzyć wiele. Zapewne ktoś teraz wskaże na ucisk, patriarchat i tak dalej, ale emocje można odłożyć na bok i sprawdzić sobie nawet dane demograficzne ludzi jeszcze żyjących, a będących na szczycie piramidy wieku i poczytać o ich nastrojach, zadowoleniu i relacjach. My dziś mamy znacznie większy wybór, ale też większe oczekiwania. Długie poszukiwania miłości często nie przynoszą skutków. Często się sparzamy i źle trafiamy. Poprzednim pokoleniom szło jakby trochę lepiej, mimo (wydawałoby się) niesprzyjających warunków. Ciekawe więc kto był lepszy w tolerancji i akceptacji?