Budujesz dom czy Dom?
Dom czy dom? Między szczęściem, harmonią a bagażami przeszłości
Mniej więcej 2400 lat temu w mieście Ateny żył człowiek, który bardzo lubił zadawać pytania.
Nie słynął ze szczególnie wyrafinowanych manier, nie posiadał wielkiego majątku, ani nie cieszył się szczególnym szacunkiem współobywateli. Nie pełnił także żadnego znaczącego urzędu publicznego i nie zostawił potomnym ani jednego dzieła literackiego, a prawdę mówiąc nie wiadomo nawet czy umiał pisać. Jak zatem możliwe, że ów niski, garbaty starzec o pękatym nosie i charakterze (jak sam twierdził) irytującej końskiej muchy został najsłynniejszym Grekiem, inspiracją i niegasnącym wzorem dla całej rzeszy wielkich myślicieli Zachodu oraz niewątpliwie jedną z najważniejszych postaci w historii świata?
Drogi Eutydemie…
Sokrates, bo tak miał na imię, był jednak w oczach współczesnych niewątpliwie wyjątkową i niepowtarzalną postacią. Zazwyczaj przechadzał się on ateńskimi ulicami i zaczepiał przechodzących obywateli zadając im pytania. Jak sam tłumaczył, uważał się bowiem za człowieka pozbawionego mądrości i bardzo chciał ją odnaleźć. Stawiając się w roli prostaczka podziwiającego mądrość i obycie rozmówcy często usypiał jego czujność. Pytania były pozornie łatwe, a odpowiedzi oczywiste, po jednak dłuższej rozmowie jego interlokutorzy bywali całkowicie zbici z tropu.
Na przykład zapytał pewnego razu Eutydema czy posługiwanie się podstępem jest w każdym przypadku czynem niemoralnym. Eutydem, uchodzący za człowieka niezwykle honorowego, bez zastanowienia odparł, że oczywiście tak jest. Sokrates posłużył się jednak przykładem dopuszczenia się kradzieży miecza należącego do planującego targnąć się na własne życie przyjaciela i ponowił pierwotne pytanie. Zaskoczony Eutydem przyznał że czyn ten, chociaż podstępny, byłby niewątpliwie moralny. W ten sposób z pomocą Sokratesa uświadomił sobie, że jego pierwotnego stwierdzenia, chociaż wyrażonego z ogromną pewnością, nie da się zastosować do każdej sytuacji.
Zburzyć i pomóc się narodzić
Taki sposób prowadzenia rozmowy wypracowany przez Sokratesa nazywamy dziś metodą sokratyczną. Miała ona dwa etapy. Pierwszy z nich, polegał właśnie na uśpieniu czujności rozmówcy poprzez własne uniżenie i udawany podziw i zadaniu mu pytania, odpowiedź na które była dla niego początkowo jasna i oczywista. W toku rozmowy pojawiały się jednak sprzeczności, które prowadziły do sytuacji, w której kurczowe trzymanie się pierwotnego poglądu prowadziło do absurdu. Interlokutor Sokratesa musiał wreszcie uznać, że pogląd, który z początku uważał za w pełni racjonalnie uzasadniony i niepozostawiający wątpliwości (gr. episteme) było tak naprawdę jedynie złudnym mniemaniem (gr. doksa). Etap ten jest nazywany metodą elenktyczną, czyli “zbijającą”, gdyż Sokrates “zbijał” doksę rozmówcy.
Zburzenie dotychczasowych poglądów rozmówców Sokratesa, w tym tych na których podstawie budowali oni swoje życia, bywało brutalne. Nie zostawiał on ich jednak w ciemności. Pierwszy, negatywny etap był zazwyczaj uzupełniany o etap pozytywny, w którym Sokrates starał się niejako wydobyć z rozmówcy tkwiącą w nim prawdę. Zadając odpowiednie pytania i posługując się przykładami w pewien sposób asystował w przyjściu episteme na świat. Nie stawiał się jednocześnie w roli mędrca i mistrza, a partnera i pomocnika, podkreślając jednocześnie że on sam także się uczy. Od greckiego słowa określającego asystowanie przy porodzie nazywamy ten etap metodą majeutyczną.
Mądrość i mniemanie
“Czasy peryklejskie”, jak czasem nazywamy ten szczególny moment w dziejach antycznej Grecji, były czasem nieprawdopodobnego wręcz rozwoju społecznego (ustrój ateński), politycznego (rozkwit poleis) oraz naukowego. Nic więc dziwnego, że szczególne wpływy zdobywać zaczęli wędrowni nauczyciele podróżujący z jednego miasta do drugiego. Ludzi tych nazywano sofistami (gr. sofia – mądrość). Twierdzili oni, że posiedli mądrość, którą rozumieli jako ogół informacji o świecie i byli gotowi, oczywiście za sowitą opłatą, przekazać ją uczniom, zazwyczaj rekrutującym się z najwyższych warstw greckiego społeczeństwa. Panowało powszechne przekonanie, że po odebraniu nauk od sofistów, składających się z kursów etyki, religii, polityki i retoryki ci młodzi ludzie również posiedli mądrość i są wszechstronnie przygotowani do pełnienia odpowiedzialnych urzędów publicznych.
W przeciwieństwie do sofistów Sokrates nie szczycił się w towarzystwie gronem szacownych uczniów i nie pobierał żadnych opłat za swoje “usługi”. Uważał że nie wie nic, więc nie posiada na sprzedaż żadnego “towaru”, co nie przeszkadzało dużym grupom młodych ludzi w słuchaniu jego słów. Popularności wśród opisanego wyżej środowiska nie przysporzyło mu także często wyrażane głębokie przekonanie, że deklarowana i drogo sprzedawana “mądrość” sofistów jest niczym innym jak złudną i niepewną doksą. Prawdziwa mądrość kryła się zaś w zrozumieniu prawdziwej natury człowieka, w tym naszych ograniczeń. Pierwszym ku temu krokiem jest zawsze zaakceptowanie naszej niewiedzy.
Pierwszy filozof
Zadając pytania o sprawy najważniejsze, publicznie głosząc i dyskutując o swoich przemyśleniach oraz rewolucyjnie przenosząc zakres najistotniejszych dociekań z przyrody na człowieka, Sokrates został pierwszym przedstawicielem zachodniej tradycji filozoficznej.
Pierwszym, który świadomie “umiłował mądrość” (gr. filozofia) odrzucając doksę i poświęcając się jej poszukiwaniom poprzez rozumowanie, argumenty i pytania. Tylko dzięki nim, a nie jedynie zawierzając bezgranicznie słowom ważnych ludzi, możemy zbliżyć się do prawdy. W ten właśnie sposób ów irytujący Grek postawił jeden z trzech filarów naszej cywilizacji.
Zadarcie z najbardziej wpływowymi obywatelami swojego polis nie mogło skończyć się dla Sokratesa pomyślnie. Został on oskarżony o nieoddawanie czci państwowym bogom i deprawację młodzieży. Jego współobywatele nie dostrzegli, że Sokrates nigdy nie odrzucił wiary w rzeczy nadprzyrodzone, a jedynie nie godził się na bezmyślne uczestnictwo w dość prymitywnych wierzeniach. Z kolei rzekome “psucie” ateńskiej młodzieży otwierało ich na perspektywę większą niż doksa sofistów. Filozof zdołałby zapewne uniknąć surowej kary,, ale do końca wierny swojej reputacji złośliwego owada mającego burzyć nieuświadomionych w swojej niewiedzy ateńczyków i wewnętrznemu głosowi nakazującemu mu zawsze poszukiwać mądrości, zażądał dla siebie “kary” w postaci dożywotniego wiktu i opierunku zapewnianego przez państwo. Jeszcze bardziej rozsierdził tym współobywateli, którzy skazali go na karę śmierci. Odrzuciwszy możliwość ucieczki, jako stanowiącej zaprzeczenie całości dotychczasowej działalności, Sokrates wypił truciznę i umarł.
Poszukuj prawdy
Ten wciąż zadający trudne pytania, skomplikowany człowiek, zapewne prawdziwie irytujący, żyje jednak dalej jako pierwszy w długim szeregu największych postaci filozofii Zachodu. Zachęcam Cię, drogi czytelniku, abyś Ty także był jak Sokrates i nigdy nie bał się trudnych pytań oraz trwał w niezłomnym poszukiwaniu natury rzeczy. Tylko życie świadome, dzięki z korzystaniu ze szczególnego daru jakim jest rozum, pozwala nam być w pełni ludźmi.