Daj piątaka na dzieciaka
Sport to zdrowie. Balsam dla duszy i ciała. Fundacja Pomocy Dzieciom Kolorowy Świat kolejny raz udowadnia, że poprzez aktywność fizyczną, możemy również...
Anna Solecka, Marta Bogdanowska
Jesteśmy studentkami Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Od roku prowadzimy bloga „Droga inspiracji” (www.drogainspiracji.pl). Naszą misją jest inspirowanie innych do spełniania swoich marzeń i zarazem pokazanie, że niemożliwe nie istnieje. Wierzymy, że jeżeli się czegoś bardzo mocno pragnie, to warto do tego dążyć, nawet jeśli wymaga to wiele trudu i poświęceń.
Kiełkujące marzenie
Pierwszy raz o Camino de Santiago usłyszałyśmy kilka lat temu i od tego czasu nie mogłyśmy przestać o tym myśleć. Zaczęłyśmy szukać wszędzie informacji o szlaku, wiedząc, że niedługo nadejdzie czas i same wyruszymy w drogę. Trasa św. Jakuba działała jak magnes i przyciągała nas z niezwykłą mocą. W końcu decyzja zapadła – kupiłyśmy bilety w jedną stronę! Nie było odwrotu. Trzeba było zacząć intensywne przygotowania: skompletowanie sprzętu, poprawa kondycji fizycznej i zapoznanie się ze szlakiem. Przed nami było wiele niewiadomych i tysiąc kilometrów drogi w nieznane. W myślach kłębiło się jedno pytanie – Czy damy radę?
Dotarłyśmy na kraniec świata
Nadszedł długo oczekiwany dzień. Stałyśmy na lotnisku z 10-kilogramowym „domem na placach”, milionem myśli w głowie, lękami i obawami. Nie wiedziałyśmy, co nas czeka, ale czułyśmy, że będzie to coś niezwykłego. Dojazd do Irun (miejsca startu) nie był łatwy i trwał około 18 godzin. Już na początku zauważyłyśmy małe cuda Camino w postaci ludzi, którzy pojawiali się, gdy tego potrzebowałyśmy i wskazywali dobrą drogę. Po jakimś czasie lęki i obawy zamieniły się w radość z chwili. Szłyśmy po prostu przed siebie. Codziennie spałyśmy w innym miejscu, czasem w namiocie, a innym razem w schroniskach dla pielgrzymów. Dzienny dystans wyznaczały nasze siły. Spotkałyśmy niezwykłych ludzi i nauczyłyśmy się, że bariera językowa to ściema, bo zawsze jak chcesz i musisz, to się dogadasz. Czułyśmy, że coś w nas zaczęło pękać, zmieniać się, a my patrzymy na świat trochę inaczej.
Po miesiącu drogi dotarłyśmy pieszo do Santiago de Compostela. Stałyśmy pod katedrą, trochę nie dowierzając, że przyszłyśmy tam o własnych siłach. Był to jeden z tych momentów, które zapamiętamy do końca życia. W powietrzu mieszało się wzruszenie, radość, zmęczenie, ból i wielka satysfakcja. Cała droga była pielgrzymką, podczas której niosłyśmy intencje, które powierzyłyśmy św. Jakubowi. Wyruszyłyśmy jednak dalej szlakiem Camino. Po trzech dniach dotarłyśmy do Cabo Fisterra – miejsca, które uchodzi za „kraniec świata”. Tam zakończyła się nasza droga, dalej był już tylko ocean.
Refleksje po Camino
Po 35 dniach wędrówki dotarłyśmy do miejsca, w którym nie było nic, ale po drodze odnalazłyśmy wszystko. Uświadomiłyśmy sobie, że ani cel, który obrałyśmy, ani dystans, jaki pokonałyśmy, ani ilość odcisków na nogach nie są najważniejsze. Camino uczy, że najważniejsza jest droga, zmiany, które w Tobie zachodzą i ludzie, których poznajesz na szlaku. Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, czujemy się jakbyśmy obudziły się ze snu, w którym marzenia stają się rzeczywistością.
PS Podczas drogi codziennie prowadziłyśmy fotorelację na naszym Facebooku „Droga inspiracji” – zapraszamy do oglądania zdjęć!