W pułapce dwójmyślenia
Czy to, co uważamy za prawdę, rzeczywiście nią jest? 🗣 Czy nie zagubiliśmy się w wygodnym światku gotowych poglądów...
Te biura, ołpenspejsy, pokoiki, tekturowe ścianki, zza których wszystko było słychać, nowoczesne przestrzenie. Cuda architektury drapiące chmury, których budowniczych (choć kilkoro) kulturalny przedstawiciel klasy średniej wyższej powinien znać. Wielkich twórców przestrzeni biurowych od stu lat dążących do ideału, jakim było odebranie człowiekowi przez jedną trzecią dnia jakiejkolwiek prywatności. By było widać, co robi, co zwiększy jego wydajność, i sprawi, że będzie bardziej zespołowy.
Potem czas na rozrywkę albo relaks. W przestrzeni społecznej oczywiście – te wszystkie świetlice, stołówki albo knajpy, w których pośrodku kucharz kroi sałatkę albo zwija sushi. Dzięki temu, tej przestrzeni, tym odmienianym przez wszystkich artystycznych grafomanów słów: kolektyw, świetlica, interakcja społeczna, można sprawdzić, czy kolega je wspomniane sushi w modnej wersji wegańskiej z awokado, czy też archaicznej z kawałkiem zarżniętej i wypatroszonej ryby.
W takiej przestrzeni, szczególnie korporacyjnej, można takiego gagatka kontrolować na okrągło. Nie, to nie mózg elektronowy zarządzający systemem, ani rada nadzorcza na tysięcznym piętrze nowojorskiego biurowca go kontroluje. Kontrolują go koledzy i koleżanki. Czy poglądy ma jak trzeba. Czy dieta odpowiednia. Czy filmy i seriale właściwe. Czy obciachu na wakacje nie wybiera i sport należyty trenuje. Czy wsi lub miasteczka, z którego pochodzi on lub jego rodzina, z rozrzewnieniem nie wspomina, bo to obciach.
Jest tam jak w filozofii konfuncjańskiej, która ukształtowała dużą część Chin. Tego nie rób, nie mów, bo wstyd, tego, bo nie wypada, bo się Kuba Wojewódzki z tego śmieje. Nie liczy się, co czujesz, i jak chcesz, rób, jak trzeba, bo inni patrzą, a jak się na coś złego napatrzą, to w najlepszym razie będą się z ciebie za plecami śmiali; a w najgorszym nie awansujesz, bo jesteś dziwny. Kapujesz?
Te gadki biurowe, trendy medialne, mody świetlicowe o kant można potłuc, bo stajesz się przez nie bezimiennym niewolnikiem.
A tu przyszedł niewidzialny Godżilla i potrząsnął biurowcami. Wyrzucił ludzi z ołpenspejsów. Siedzą w domu. W domu jak to w domu. Człowiek liczy pieniądze, wokoło rodzina, inaczej myśli, kształtuje gust samodzielniej, zauważa, że te gadki biurowe, trendy medialne, mody świetlicowe o kant można potłuc, bo staje się przez nie bezimiennym niewolnikiem. W dodatku ciągnie go nie przed monitor na 35. piętrze, a na wieś. Kiedy zamknęli kina i knajpy, wszyscy to przełknęli ze zrozumieniem. Jak na chwilę zamknęli lasy w całej Polsce, rozległ się żałosny skowyt, jakby psa pociąg przejechał.
Niewidzialny i okrutny reformator pokazuje nam, co jest wartościowe w naszym życiu, a co nic nie warte. Gdzie je marnowaliśmy. Od nas zależy, czy z tego wyciągniemy należyte wnioski i odzyskamy w naszych domach to, co wiecznie ktoś nam próbuje odebrać. Wolność.